Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Pieniądz nie może rządzić w medycynie

MedExpress Team

Edyta Hetmanowska

Opublikowano 23 października 2015 07:32

Pieniądz nie może rządzić w medycynie - Obrazek nagłówka
Thinkstock/GettyImages
O postępującej dehumanizacji medycyny i wynikających z niej zagrożeniach zarówno dla pacjentów jak i lekarzy mówi nam dr n. med. Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej.

 

[caption id="attachment_17110" align="alignnone" width="620"]Thinkstockphotos/FPM Thinkstockphotos/FPM[/caption]

O postępującej dehumanizacji medycyny i wynikających z niej zagrożeniach zarówno dla pacjentów jak i lekarzy mówi nam dr n. med. Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej.

Pacjenci coraz częściej skarżą się na to, że są traktowani jak klienci, a nie pacjenci. Dlaczego tak się dzieje?

Powodów tej sytuacji jest wiele. Zasadniczym, leżącym u podstaw wielu nieprawidłowości, jest postępująca dehumanizacja w medycynie, obejmująca różne jej dziedziny i zaburzająca prawidłową relację między lekarzem a chorym. Dehumanizacja to także postępująca biurokracja, która powoduje, że lekarze mają coraz mniej czasu na rozmowę z chorym, postawienie diagnozy czy leczenie. Coraz więcej czasu muszą oni poświęcać sprawozdawczości i wypełnianiu dokumentów. Dobrym przykładem obserwowanych już skutków dehumanizacji w medycynie może być wypowiedź kolegi lekarza, który powiedział, że symbolem lekarza przestaje być dłoń z resztkami talku po lekarskiej rękawicy, a staje się nim ręka ubrudzona tonerem z drukarki czy tuszem z pieczątek. Dehumanizacja to także patologia języka, pewnego rodzaju nowomowa. Słowa takie jak: leczyć, chory, szpital zastąpiono określeniami: świadczenie, świadczeniobiorca, świadczeniodawca, produkt leczniczy, procedura, a ostatnio nawet pojawiło się słowo produkt medyczny. Czyli słowa wypaczające sens powołania lekarskiego. A przecież dobrze wiemy z historii, że patologie języka często poprzedzają inne o wiele groźniejsze zjawiska.

Dziś granica między medycyną, a biznesem jest bardzo cienka…

Dehumanizacja to również, a może przede wszystkim, prymat pieniądza. On powoduje dramatyczne często wybory, przed którymi stają lekarze i inni pracownicy medyczni. Medycyna i biznes przenikają się - to współcześnie powszechne zjawisko, jednak od pewnego czasu obserwujemy coraz większą dominację sfery ekonomicznej i coraz silniejszą presję, jaką sfera ta wywiera na lekarzy. Z jednej strony mamy przecież dobro chorego, jako jego najwyższe prawo, z drugiej narzucone i nie zawsze od nas zależne przepisy i warunki organizacyjne, które często nie pozwalają leczyć tak, jak przysięgaliśmy. Konsekwencją tego zagubienia, będącego wynikiem coraz bardziej zdehumanizowanej medycyny i trudnej rzeczywistości polskiej ochrony zdrowia, jest rosnąca agresja wobec lekarzy i całego środowiska medycznego. Jako samorząd zawodowy odnotowujemy bardzo niepokojące przypadki agresji, i to nie tylko werbalnej. Zdajemy sobie sprawę, że chorzy, mogą czuć się zagubieni w konfrontacji z zawiłościami polskiej ochrony zdrowia i ulegać frustracji z tego powodu. Jednak adresatami negatywnych emocji nie powinni być lekarze, czy inni pracownicy medyczni, bo to nie oni odpowiadają za niedostatki i ograniczenia na jakie napotykają pacjenci. Te czynniki w równym stopniu utrudniają codzienną pracę nam lekarzom.

Co z zaufaniem do lekarzy? Czy polscy pacjenci ufają medykom?

Z badań CBOS wynika, że 78 procent respondentów darzy zaufaniem swoich lekarzy, a tylko co piąty akceptuje system, w którym pracują lekarze. Polacy są w stanie rozróżnić, gdzie leży źródło ich frustracji. 78 procent to wysoki wskaźnik mimo niedostatków, o których mówimy.

Jaka jest rola komunikacji na linii lekarz – pacjent w aspekcie dehumanizacji medycyny?

Komunikacja na linii lekarz-chory to od zawsze jeden z najważniejszych aspektów medycyny. Dobrze wiemy, że aby komunikacja spełniała swą rolę i była podstawą całego postępowania terapeutyczno-diagnostycznego musi być ku temu klimat wzajemnego zaufania. Czasem buduje się go przez wiele miesięcy, co potem skutkuje wieloma korzyściami dla lekarza, ale przede wszystkim chorego. Mówimy o dehumanizacji medycyny, ale problem ten jest znacznie szerszy i dotyka również inne dziedziny społeczne, w których następuje urzeczowienie człowieka, w medycynie zarówno chorego, jak i medyka. Lekarz to przecież przede wszystkim istota ludzka, a nie dostawca procedur. Kwintesencją powołania lekarskiego, medycyny od czasów Hipokratesa, jest prawidłowa relacja pomiędzy lekarzem a chorym. Dehumanizacja medycyny jest odzwierciedleniem tego, co dzieje się w społeczeństwie. Ludzie są często spychani na pobocze, a przecież to procedury są dla ludzi, a nie ludzie dla procedur, pieniądze są dla ludzi, a nie ludzie dla pieniędzy. Organizując 10 października w Śląskiej Izbie Lekarskiej Konferencję „Dehumanizacja medycyny” chcieliśmy rozpocząć prawdziwą debatę społeczną, nie tylko w środowiskach medycznych.

W kontekście dehumanizacji medycyny mówił Pan o zagrożeniach dla pacjenta. A jakie są zagrożenia dla lekarzy?

To wszystko co wiąże się z dehumanizacją medycyny zagraża autonomii lekarza i chorego, czyli tym aspektom, które są niezmiernie dla nich ważne, dzięki czemu m.in. lekarz w sposób nieskrępowany może działać zgodnie ze swoją wiedzą i doświadczeniem oraz sumieniem. Lekarz, zastraszony i ograniczany wieloma niejasnymi przepisami czy różnymi regulaminami finansowymi, zaczyna postępować defensywnie i stara się unikać niepotrzebnego ryzyka. A przecież lekarze nie mogą koncentrować się głównie na bezpiecznych procedurach, nie o to nam przecież chodzi, nie takich lekarzy oczekuje każdy z nas. Wiadomo przecież, że wśród starzejącego się społeczeństwa, nie tylko w Europie Zachodniej, ale i na całym świecie, mamy do czynienia z pacjentami z wieloma schorzeniami wielonarządowymi, przy leczeniu których niepomiernie wzrasta liczba koniecznych, często ryzykownych decyzji diagnostycznych i terapeutycznych.

W jaki sposób można przeciwdziałać dehumanizacji medycyny?

Trzeba wrócić do fundamentu. Pieniądz musi być w medycynie, tak jak w innych dziedzinach społecznych, ale nie może determinować wszystkich kluczowych decyzji. Niestety dziś wyniki finansowe są głównym kryterium oceny szpitali i przychodni, ich dyrektorzy i kierownicy rozliczają się nie z jakości wykonanych czynności medycznych, tylko przede wszystkim z wykonania limitów i poprawności rozliczeń księgowych. Jeśli ordynator przekroczy limity finansowe, to znajdzie się na czarnej liście, mimo że dobrze leczy. Inną konieczną zmianą jest uwolnienie lekarzy od „papierowego potopu”. Nie można lekarzy obarczać kolejnymi obowiązkami sprawozdawczymi, tak jak to się stało np. z koniecznością wypełniania kilkunastostronicowej niebieskiej karty. Lekarz pracujący np. na SOR-ze, który ma w trakcie dyżuru kilkudziesięciu pacjentów, musi się nad każdym pochylić, a nie zajmować rubrykami w kwestionariuszach. To w moim przekonaniu jest nieracjonalne. Lekarzy jest mało, dlatego ich praca powinna być odpowiednio wykorzystana dla dobra chorych, a nie w służbie papierów. Gdyby było więcej pieniędzy w systemie, to szpitale byłoby stać na zatrudnianie personelu pomocniczego dla lekarzy. Przy większej liczbie sekretarek medycznych czy informatyków, lekarze nie musieliby boksować się z zawieszającymi się komputerami etc. Te problemy są pochodną, nakładów na ochronę zdrowia w Polsce, nadal tak bardzo odbiegających od poziomu finansowania publicznego systemu zdrowia w innych krajach europejskich.

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.