W ostatni weekend protestowali lekarze rezydenci. Czy Ministerstwo ma dla nich jakiś plan?
Mamy nadzieję, że będzie więcej pieniędzy. Mamy plan dla wszystkich profesjonalistów pracujących w opiece zdrowotnej. Chcemy doprowadzić najpierw do sytuacji, żeby były płace minimalne, a później, kiedy będzie więcej pieniędzy w systemie, będziemy mogli więcej płacić wszystkim pracownikom ochrony zdrowia. Nie chcemy traktować rezydentów wyrywkowo. Wzbudziłoby to bardzo wielkie kontrowersje. Chcę jednocześnie powiedzieć, że daliśmy rezydentom nadzieję, że szybko będzie lepiej. Są włączeni w prace resortu, nie tylko dotyczące sposobu wynagradzania, ale także kształcenia podyplomowego. A chcemy, aby to kształcenie było bardziej przyjazne, łatwiej zdobywało się specjalizację. Od kilku miesięcy rezydenci wspólnie z nami pracują. I myślę, że to kolejna dobra zmiana, bo przez ostatnich osiem lat czegoś podobnego nie było. Pewnym chichotem historii jest to, że rezydenci protestują właśnie w tej chwili, kiedy z nimi blisko współpracujemy. My, jako kierownictwo resortu, jesteśmy zdeterminowani, żeby rzeczywiście sytuacja się poprawiła.
Nie obawia się Pan, że młodzi lekarze wyjadą do pracy za granicę?
Myślę, że mają poczucie misji i - wydaje się - pewne zobowiązania wobec państwa. Wykształcenie lekarza kosztuje blisko milion złotych, a kilkaset złotych, to wykształcenie rezydenta. Oczywiście oni ciężko pracują, ale mam wrażenie, że jeśli ma się perspektywę, to nie podejmuje się pochopnych decyzji. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Polski lekarz powinien pracować dla polskiego pacjenta.
Chcecie, żeby młodzi lekarze odpracowali studia, skoro mówi Pan, że ich wykształcenie kosztuje milion złotych?
My w resorcie nie pracujemy nad tego typu regulacjami.