Bożena Janicka, prezes PPOZ, komentuje raport NIK krytykujący lekarzy rodzinnych.
NIK w swoim raporcie negatywnie ocenił pracę lekarzy rodzinnych. Zgadza się Pani z oceną?
Raport NIK, w części dotyczącej POZ, pokazuje kierunek, który stanowi podstawę naszej strategii, czyli postawienie na profilaktykę. Obecnie w opiece zdrowotnej podstawą jest medycyna naprawcza. Profilaktyka jest cząstkowa i obejmuje przede wszystkim dzieci i młodzież oraz wybrane grupy rocznikowe przy programach profilaktycznych. Wielokrotnie apelowaliśmy, że trzeba postawić na POZ i profilaktykę. Ale nie postawiono na POZ i nie uzupełniono kadr medycznych, mimo że o problemie bijemy na alarm od wielu lat. Nie poszły za tym decyzje prawne, bo nie można mówić o szerokiej profilaktyce, jeśli na liście lekarza POZ jest ponad trzy tysiące pacjentów. POZ jest dziś zbiurokratyzowane wszelką ilością zaświadczeń – papierologią, która odbiera czas pacjentom. Dlatego, przyjmuję raport jako ocenę przede wszystkim Ministerstwa, które tworzy politykę zdrowotną i NFZ, który realizuje tę politykę poprzez kontraktowanie świadczeń. Biorąc pod uwagę ogrom pracy w POZ oraz dostępność do podstawowej opieki, to POZ-ty robią wszystko co możliwe. W większości POZ pracuje zgodnie ze standardami i udziela pomocy szeroko i w dobie rosnących kolejek staje się jedynym ogniwem do zabezpieczenia świadczeń naszym pacjentom.
Minister Konstanty Radziwiłł zapowiedział zmianę ustawy o POZ. Jakich zmian oczekujecie?
Na to czekamy! Oczekujemy, że minister popatrzy na ochronę zdrowia od strony rozwiązań systemowych. Oczekujemy wzmocnienia podstawowej opieki zdrowotnej poprzez rozszerzenia zakresu diagnostycznego czy terapeutycznego, a przede wszystkim kadrowego. System musi być tak przebudowany, żeby nie było rywalizacji o pacjenta między POZ a AOS. Trzeba postawić na rodzinnego lekarza POZ jako koordynatora leczenia i podjąć akcję informacyjną i prawną, by ten lekarz POZ stał się systemowym rozwiązaniem, co ułatwi pacjentom leczenie, a z drugiej strony ograniczy biurokrację w POZ. Czas lekarza jest zbyt cenny, by tracić go na dokumenty i papiery. Liczymy na to, że w rozwiązaniu ministerialnym popatrzy się na system realnie.