Liczba osób chorujących na cukrzycę stale rośnie w Polsce i na świecie. Pojawiła się wobec tego potrzeba terapii, które zapobiegałyby powikłaniom, głównie ze strony układu sercowo-naczyniowego. Czy mamy do czynienia z przełomowymi terapiami?
Liczba chorych na cukrzycę rośnie i oczywiście musimy zapobiegać powikłaniom, nie tylko sercowo-naczyniowym, bo one są najważniejszą i najczęstszą przyczyną zgonów chorych na cukrzycę. Ale powikłania mikronaczyniowe, które rozwijają się również u chorych na cukrzycę, same w sobie są niebezpieczne i również prowadzą do powikłań sercowo-naczyniowych. To działanie najczęstsze i jeśli robimy jedno, to i drugie. Są nowe terapie. Od dobrych kilku lat, prawie dziesięciu, testujemy nowe leki na cukrzycę pod kątem ich zdolności do zapobiegania powikłaniom szczególnie sercowo-naczyniowym i zgonom. W zeszłym roku oraz w tym ukazały się dwa badania, które wreszcie dały wynik pozytywny. Ukazało się też kilka takich, które dały wynik neutralny, czyli ani nie zapobiegają, ani nie szkodzą na układ naczyniowo-sercowy w cukrzycy. Natomiast, w zeszłym roku ukazało się badanie, z empagliflozyną, to nowa klasa leków na cukrzycę. Okazało się, że chorzy leczeni empagliflozyną mieli mniej zgonów sercowo-naczyniowych, epizodów hospitalizacji z powodu niewydolności serca oraz u mniejszej ilości chorych wstępował tzw. złożony punkt końcowy czyli złożony ze zgonów sercowo-naczyniowych oraz udarów i zawałów nie zakończonych zgonem, takie trzy punkty końcowe. Okazało się że empagliflozyna chroni przed tym. Nastąpiła, powiedziałbym, duża radość w świecie diabetologicznym, który już był sfrustrowany brakiem takich leków, skutecznych w sensie długoterminowym. Dlatego, że leki które posiadamy są skuteczne w sensie krótkoterminowym, obniżają stężenie cukru w surowicy, ale nie mieliśmy pewnych dowodów ich działania na powikłania makro i mikro naczyniowe. Kilka tygodni temu ukazała się publikacja dotycząca badania LEADER. W tym badaniu przebadano z kolei liraglutyd w podobnych warunkach jak przy badaniu empagliflozyny tzn. u chorych z wysokim ryzykiem sercowo-naczyniowym. Wynik był też pozytywny. Troszeczkę inny, bo to inna grupa leków, ale podobny w sensie takim, że mniej było zgonów sercowo-naczyniowych i mniejsza była również częstość pierwotnego punktu końcowego, tego trzyskładnikowego, o którym już mówiłem, u chorych leczonych liraglutydem w porównaniu do placebo. To znowu dobra wiadomość.
Pan Profesor był zaangażowany w badanie LEADER. Liraglutyd i te dobre wyniki powinny mieć, podejrzewam, znaczący wpływ na praktykę kliniczną i leczenie pacjentów z cukrzycą i powikłaniami.
Myślę, że będą miały znaczący wpływ. Rzeczywiście byłem w to zaangażowany już od roku 2010, kiedy zaczęło się to badanie. Spędziłem przy nim sześć lat. Mamy dobre doświadczenie, ale jest ono jednostkowe. Myślę, że te leki znajdą sobie miejsce w leczeniu cukrzycy dlatego, że mamy tak dobre wyniki w leczeniu nimi, konkretnie tego badania sercowo-naczyniowego, ale także dlatego, że leczenie tymi lekami jest proste. Miałem niedawno wykład dla lekarzy POZ z całej Europy dotyczący intensyfikacji leczenia insuliną bazalną czyli podawaną na noc. Lekarze na tym spotkaniu głosowali co chcieliby zrobić, czy intensyfikować insulinę bazalną, czy intensyfikować schemat, czy podawać mieszankę, czy cztery strzyknięcia insuliną, czy dodawać agonistę receptora GLP1 (nie było tam konkretnie powiedziane, ale liraglutyd jest właśnie takim lekiem). I prawie sto procent lekarzy wybrało właśnie to. Dla mnie to była interesująca lekcja, bo to wszystko dość łatwo może iść równolegle. W warunkach szpitalnych dość łatwo jest intensyfikować insulinę, można sobie na to pozwolić, ale w podstawowej opiece zdrowotnej jest to kłopot i to w całej Europie. Dlatego ci lekarze wybrali najprostszą opcję. Jeżeli teraz do tej prostej opcji jeszcze dołożymy że jest ona korzystna sercowo-naczyniowo, to będzie bardzo duży argument i będziemy obserwować zmianę w terapii cukrzycy w najbliższych latach.