Martyna Chmielewska: Wczoraj rozpoczął się protest rezydentów. Lekarze domagają się odwołania państwowych egzaminów specjalistycznych oraz reformy systemu ochrony zdrowia. Od łóżek odeszło około 3 tysięcy lekarzy. Choć akcja protestacyjna ma potrwać tydzień, to jej organizatorzy twierdzą, że może zostać przedłużona. Czy Pan popiera ten protest? Czy weźmie Pan w nim udział?
Grzegorz Siwek: Popieram protest rezydentów, który jest wymierzony zarówno przeciwko ministrowi zdrowia, jak i bałaganowi w służbie zdrowia, braku organizacji leczenia, braku przygotowania się na trzecią falę pandemii. Nie dajemy już rady. Wymagany jest od nas heroizm. Osoby, które powinny być zaangażowane w organizację służby zdrowia miały rok czasu na zabezpieczenie medyczne polskich pacjentów. Podczas trzeciej fali koronawirusa wyszło na jaw, jak niewiele zrobiono. Ludzie umierają. Aktualnie śmiertelność w Polsce wynosi 200 procent w porównaniu do stanu w ubiegłych miesiącach. Nie możemy tego zaakceptować.
M.Ch.: Walczymy z trzecią falą koronawirusa. Umiera coraz więcej ludzi. W szpitalach brakuje miejsc dla pacjentów i kadr medycznych. Czy uważa Pan, że jest to czas na protest?
G.S.: Każdy z protestujących musi ocenić, czy jego udział w akcji spowoduje jakieś szkody dla pacjentów. Szpitale mogą działać w trybie ostrodyżurowym. Nie pozostawimy pacjentów bez opieki. Cały czas przy pacjentach jest obsada dyżurowa. Nie możemy pozwolić na to, aby rząd nas lekceważył. Lekarze powinni być przy łóżkach pacjentów, a nie uczyć się do Państwowych Egzaminów Specjalizacyjnych. Nie można robić dwóch rzeczy na raz.
M.Ch.: Protest spotkał się z krytycznymi uwagami m.in. Andrzeja Horbana, doradcy premiera ds. koronawirusa, który na antenie Polsat News powiedział: „ Jeżeli ktoś jest lekarzem i poważnie traktuje ten zawód, to najpierw przyjmuje chorych, a potem dopiero kłóci się o pieniądze i o warunki; albo się jest lekarzem, albo się nim nie jest"...
G.S.: Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego jak wyglądała ochrona zdrowia 20 czy 30 lat temu. Ale czy o to chodzi, aby ochrona zdrowia wyglądała obecnie tak jak 30 lat temu? Naszym obowiązkiem, wpisanym do etyki lekarskiej, jest walka o poprawę warunków pracy. Owszem, czasy są trudne, Jest pandemia. Ludzie umierają. Nie możemy zaakceptować obecnej sytuacji w ochronie zdrowia. Pandemia trwa od roku. Kiedy były kursy przygotowawcze w obsłudze respiratora? Dlaczego nadal nie ma zintegrowanego systemu, który pokazywałby nam, gdzie można kierować pacjentów? Dlaczego pacjent pod respiratorem musi przejechać setki kilometrów w karetce, by trafić na wolne miejsce w szpitalu i zostać przyjęty?
M.Ch.: Czy orientuje się Pan, ilu lekarzy zamierza w tym tygodniu przystąpić do protestu?
G.S.: Obecnie około 5 tysięcy osób zamierza przystąpić do protestu. Liczba ta jest zmienna. Śledzimy ją w mediach społecznościowych.
M.Ch.: Jeżeli okaże się, że Ministerstwo Zdrowia nie pójdzie na ustępstwa, co dalej?
Cały czas zastanawiamy się, jak zorganizować protest, aby nie skrzywdzić polskich pacjentów. Na pewno planujemy eskalację naszych postępowań m.in. domagamy się dymisji ministra zdrowia. A wszystko dlatego, że nie jest w stanie prowadzić dialogu ze stroną społeczną. Rozmowa nie dotyczy tylko egzaminów specjalizacyjnych, ale także funkcjonowania służby zdrowia.
M.Ch.: Co najbardziej lekarzom nie podoba się w działaniu ministra zdrowia?
G.S.: Nie podoba nam się absolutny brak komunikacji zarówno z naszą stroną, jak i Naczelną Radą Lekarską. Czujemy się pominięci i niewysłuchiwani. Wielokrotnie zwracaliśmy ministrowi zdrowia uwagę na problemy związane z egzaminami specjalistycznymi, funkcjonowaniem szpitali. Niestety pozostaliśmy bez odzewu. W Radzie Dialogu Społecznego nasz głos także nie jest słyszalny.