Nie 480 zł, a 720 zł - tyle od przyszłego roku lekarze będą musieli płacić na samorząd lekarski. Medycy się zbuntowali i zbierają podpisy pod petycją, licząc, że Naczelna Rada Lekarska wróci do poprzedniej stawki. Jak działalność samorządu lekarskiego ocenia Andrzej Sośnierz, były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia?
Trudno mi oceniać działalność samorządu lekarskiego, bo w nim nie „siedzę”. Ale z działalnością samorządu wiązałem duże nadzieje, przede wszystkim dotyczące funkcjonowania zawodu lekarza. Samorząd powinien działać jak cech, nawiązując do tradycji średniowiecznych związków świadczących różnego typu świadczenia. Celem tych stowarzyszeń zawsze była ochrona interesów grupy, która się zrzeszała, ale również dbałość o wysoką jakość, o odpowiedni standard, dbałość o szkolenia. Liczyłem, że podobnie będzie z działalnością samorządu lekarskiego. Dodatkowo, że będzie dbał o wysoki standard zawodu lekarza. A ci, którzy popełniają błędy, będą odsuwani od zawodu. A tak się właściwie nie stało. Myślałem, że samorząd tym się będzie zajmował, a faktycznie zajmuje się obsadzaniem stanowisk.
Ponad 12 tysięcy lekarzy podpisało się pod petycją, w której nie zgadzają się na podniesienie składek. Lekarze podobnie jak Pan liczyli, że samorząd będzie zajmował się czymś innym. Popiera Pan ten bunt?
To jest problem wewnątrzśrodowiskowy. Bo to, jakie składki samorząd lekarski sobie ustala, to wewnętrzna sprawa i jeśli jest z tym problem, to samorząd lekarski musi te głosy uwzględnić.
Przeczytaj również: Po co ta podwyżka?