Lekarze POZ zawarli porozumienie z ministrem zdrowia. Wynika z niego, że teleporady nadal będą funkcjonowac w placówkach zdrowia na określonych warunkach. Jeśli udział teleporad we świadczeniach przekroczy 90 procent w tzw. okresie sprawozdawczym, to NFZ może rozwiązać umowę z przychodnią. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy eksperta Porozumienia Zielonogórskiego dr Joannę Zabielską-Cieciuch.
- Te cyfry są brane z sufitu. Jeśli udział teleporad w świadczeniach wyniesie 89,5 procent, to NFZ nie rozwiąże umowy z przychodnią. Natomiast, jeśli wyniesie 90% , to umowa zostanie rozwiązana. Jakie jest uzasadnienie tej sytuacji? - powiedziała dr Joanna Zabielska-Cieciuch.
- Trwają badania na temat oceny teleporad. Prowadzi je m.in. konsultant krajowy ds. medycyny rodzinnej prof. Agnieszka Mastalerz-Migas. NFZ przeprowadził ankietę wśród populacji 1700 pacjentów. Jej wyniki zostały opublikowane w uzasadnieniu do zarządzenia z podwyższaniem lub obniżaniem gratyfikacji stawki kapitacyjnej w związku z liczbą teleporad. Tego typu działania powinny być oparte na rzetelnej analizie. NFZ nie chce przedłużyć umów z placówkami POZ, bo chce zastraszyć lekarzy, którzy udzielają teleporad. Gdyby pacjenci byli niezadowoleni z teleporad, to najpewniej zmieniliby przychodnię - dodała.
Zdaniem dr Joanny Zabielskiej - Cieciuch teleporady są dobrym rozwiązaniem. - Wiele osób podczas pandemii skorzystało z tej formy pomocy. Chorzy rezygnowali z pójścia do przychodni, w której mogli zarazić się koronawirusem. Oczywiście musimy walczyć z patologią teleporad. Jeżeli pacjent chce spotkać się z lekarzem, a nie jest wpuszczony do przychodni, to oznacza że system nie działa tak, jak powinien. Metodą walki z patologią, nie powinno być zakazywanie teleporad. Pacjenci bardzo chętnie z nich korzystają. Jeśli jednak niektórzy robią to nieumiejętnie, to należy poinformować ich o tym, na jakich zasadach działa teleporada - wyjaśniła Joanna Zabielska - Cieciuch.
Rozporządzenie ministra zdrowia zakazuje udzielanie teleporad dzieciom do 6 roku życia. Zdaniem dr Joanny Zabielskiej – Cieciuch jest to kuriozalne.
- Moją pacjentką była dwuletnia dziewczynka. Przez tydzień czasu borykała się z kaszlem. Zgłosiła się do mnie z objawami infekcji. Zleciłam wykonanie badań, aby ocenić poziom stanu zapalnego, stwierdzić, czy jest potrzebny antybiotyk. Gdy otrzymałam wyniki, zadzwoniłam do jej mamy z informacją, że lek nie będzie konieczny. Zgodnie z rozporządzeniem MZ zachowałam się niewłaściwie. W takich przypadkach NFZ zadaje pytanie, dlaczego rozporządzenie nie było respektowane i zostały udzielone teleporady dzieciom do 6 roku życia. Odpowiedź jest prosta. Mamy zdrowy rozsądek i uczciwie wykonujemy sprawozdania z naszych działań. Takie sytuacje zdarzają się i nie da się w systemie zero jedynkowym ich rozpatrywać. Nie musiałam już badać dziecka po raz drugi. Z tego powodu nie wezwałam pacjenta do gabinetu. Zadzwoniłam do matki i poinformowałam ją o zaleceniach. Tak naprawdę wiele kwestii, możemy ustalić z pacjentem przez telefon. - Jeśli pacjent leczy się kilkanaście lat u diabetologa i potrzebuje korekty leków, to może skontaktować się z lekarzem przez telefon. Jeśli 30 latek od kilku lat leczy się z powodu nadciśnienia i jego stan jest dobry, to także może skorzystać z teleporady - powiedziała dr Joanna Zabielska-Cieciuch.
Dodała, że jest wiele czynności, które wymagają osobistej wizyty pacjenta w gabinecie. - Nie wyobrażam sobie, żeby kardiolog, okulista, czy laryngolog udzielał pacjentowi teleporady. Taka sytuacja jest nie do pomyślenia. Podobnie dzieje się w przypadku osób przewlekle chorych np. cukrzyków, których trzeba zważyć i zmierzyć im poziom cukru we krwi - powiedziała dr Joanna Zabielska-Cieciuch.