Przed kilkoma dniami do ustawy o gwarantowanych przez Skarb Państwa ubezpieczeniach eksportowych została dorzucona poprawka doregulowująca polski rynek apteczny. Zgodnie z nią, aptekę mógłby przejąć tylko farmaceuta prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą, spółka jawna albo partnerska z udziałem farmaceutów posiadających prawo wykonywania zawodu, a także uczelnia prowadząca kształcenie na kierunku farmacja. Podmiot przejmujący lub powiązane z nim inne podmioty nie mogą być właścicielem lub wspólnikiem więcej niż czterech aptek ogólnodostępnych w całym kraju.
Na takie rozwiązanie nie godzą się właściciele sieci aptecznych, zdaniem których rozwiązanie doprowadzi do masowego cofania zezwoleń na prowadzenie aptek. W ich imieniu trzy organizacje: Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Federacja Lewiatan oraz Pracodawcy RP wystosowali apel, którego adresatami są m.in. premier Mateusz Morawiecki, minister rozwoju i technologii Waldemar Buda czy minister zdrowia Adam Niedzielski. Oczekują wycofania zapisów uszczelniających przepisy.
– Od 2017 roku mamy w Polsce jeden z najbardziej doregulowanych rynków aptecznych w Europie. W efekcie znikają setki aptek. W tej chwili mamy już o tysiąc aptek mniej, niż jeszcze kilka lat temu, co oznacza, że pacjenci mają ograniczony dostęp do leków – wskazuje Jakub Bińkowski.
W ocenie organizacji, część środowiska aptecznego prowadzi działania zmierzające do tego, żeby te przepisy dalej doprecyzowywać, czego rezultatem będzie dalsze ograniczanie dostępności leków dla pacjentów. Ich zdaniem, jest tylko jeden beneficjent obserwowanych od kilku lat ruchów legislacyjnych.
– W oficjalnej narracji słyszymy, że celem regulacji jest to, żeby nie doprowadzać do nadmiernej koncentracji, a w praktyce – od 2017 roku sieci partnerskie jednej hurtowni urosły do rozmiaru de facto największej sieci aptecznej w Polsce. W ramach sieci partnerskich skoncentrowana jest jedna trzecia rynku. Jednocześnie grupa ma 30 proc. udziałów w hurcie. Każde kolejne zmiany dokręcające śrubę na rynku aptecznym będą skutkowały zwiększeniem koncentracji rynku wokół tego jednego gracza. Oznacza to, że potem jedną transakcją można się pozbyć na przykład na rzecz zagranicznego podmiotu ponad jednej trzeciej zafiliowanych aptek na rynku w Polsce, ponad jednej trzeciej udziałów w rynku hurtowym i jeszcze własnej produkcji leków – wyjaśnia Jakub Bińskowski.
W ocenie Kacpra Olejniczaka z Konfederacji Lewiatan, procedowana zmiana w praktyce utrudni dostęp pacjentów do leków i aptek, a także nowo rodzących się usług prozdrowotnych w aptekach.
– Jeśli poprawka przejdzie w tej formie, może to być podstawa do stopniowego wywłaszczenia polskich przedsiębiorców, którzy spędzili lata na budowie swoich aptek. Utrudnia ona sprzedaż apteki, a nawet przekazanie jej jako spadku – podkreśla Kacper Olejniczak.
Z kolei Jacek Cieplak, wiceprezes Pracodawców RP zwraca uwagę na proces wprowadzenia przegłosowanej na Komisji Finansów Publicznych poprawki – jako „wrzutki” do ustawy o ubezpieczeniach eksportowych.
– To sposób, który w polskiej legislacji w ogóle nie powinien istnieć: po cichu, a przede wszystkim bez konsultacji z nami, czyli z organizacją zrzeszającą wszystkich albo większość przedsiębiorców aptecznych. To my powinniśmy mieć ostatni głos i również móc uczestniczyć w konsultacjach społecznych, dotyczących tak ważnego problemu – mówi Jacek Cieplak.
Podobnego zdania jest Paweł Kempfi, przedsiębiorca apteczny z Łodzi.
– Jesteśmy rodzinnym przedsiębiorstwem, budowanym od 30 lat. Uważam, że zmiana tych przepisów jest dla nas skrajnie szkodliwa. Ograniczy nam możliwość działania i rozwoju, a przede wszystkim możliwość przekazania firmy naszym dzieciom. Zabrania nam też sprzedaży aptek. Wprowadzenie takich przepisów bez szerszych konsultacji jest skandaliczne – uważa Paweł Kempfi.
Farmaceuci zapowiadają, że jeśli rząd nie weźmie ich zdania pod uwagę, to nie wykluczają przeprowadzenia większej akcji protestacyjnej.