Sejm poprzedniej kadencji nie zakończył prac nad projektem, choć również odbył pierwsze czytanie. Projekt ustawy poparło ok. 250 tysięcy osób. Projekt przewiduje radykalne zwiększenie wskaźników wyliczania wynagrodzeń pracowników medycznych – kryterium ma być wykształcenie – wobec średniej krajowej. Gdyby ustawa weszła w życie, większość pracowników medycznych z wyższym wykształceniem mogłaby zarabiać dwie średnie krajowe (lekarze specjaliści – trzy).
W tej chwili, jak podkreślał przedstawiciel wnioskodawców, Tomasz Dybek, wynagrodzenia kształtowane są w sposób absolutnie niesprawiedliwy, wręcz – niegodziwy. - Ustawa nakazuje na diagnostach i fizjoterapeutach stałe dokształcenia się. Kształcenie kosztuje. Jednocześnie wynagrodzenia w tych zawodach są głodowe. W niektórych przypadkach pracownicy z tytułem magistra zarabiają 2100 zł netto – podkreślał przewodniczący zarządu krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii OZZPF, Porozumienie Zawodów Medycznych. - Specjalizacja kosztuje od 20-30 tys. zł. Nie ma urlopów na dokształcanie się – wyliczał, nawiązując do faktu, że w przypadku lekarzy, których zarobki są dużo wyższe niż innych pracowników medycznych budżet państwa w dużym stopniu angażuje się w sfinansowanie specjalizacji.
Dybek krytykował „brak rozwiązań systemowych i „spotęgowaną biedę”. Mówił, że w przypadku diagnostów i fizjoterapeutów rozmowy z resortem, które prowadzone są już kolejny rok z rzędu, nie przynoszą oczekiwanych efektów. - Minister stosuje sztuczki. Do rozmów zaprasza wiele osób. Kiedy przychodzi jednak do konkretów - minister wychodzi - relacjonował. - Mamy dość spotykania się. Z tego nic nie wynika. Mamy dość tych bajek - dodał.
Wiceminister Józefa Szczurek-Żelazko w odpowiedzi zapewniała, że resort podjął wiele działań w celu poprawy sytuacji pracowników medycznych i finansowania ochrony zdrowia. - W 2015 na ochronę zdrowia przeznaczaliśmy 74 mld zł, w ubiegłym roku było to już 106 mld zł i będzie w obecnym roku 112 mld zł, a w tym 112 – mówi wiceminister zdrowia. - Widać, że rosną też koszty świadczeń. W koszty świadczeń są wliczone koszty pracy. Pracodawca ma szansę na to, by zadbać o grupy zawodowe, które nie zostały w sposób odrębny wyregulowane – powiedziała, podkreślając że resort zdrowia przykłada ogromną wagę do dialogu i chce kwestie wynagrodzeń rozwiązać systemowo. 24 lutego ministerstwo przedstawi partnerom społecznym propozycje nowelizacji ustawy o wynagrodzeniach minimalnych pracowników medycznych (na początku lutego minister zdrowia na posiedzeniu Zespołu Trójstronnego zapowiadał, że możliwe jest podniesienie najniższych wskaźników w ustawie, tak by płace minimalne w zdrowiu w najsłabiej uposażonych grupach „odbiły” od minimalnej krajowej).
- Po co mówić o wskaźnikach, skoro projekt jest gotowy? – pytał Tomasz Dybek już w kolejnej debacie (o obywatelskim projekcie podniesienia nakładów na zdrowie).
Posłowie opozycji poparli projekt bez zastrzeżeń, podkreślając że wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia są niegodziwie niskie, a bez ich wyraźnego wzrostu Polska nie zatrzyma odpływu kadr. Skierowanie projektu do komisji poparł również PiS, choć przemawiająca w imieniu klubu Anna Kwiecień (PiS) wskazała na wątpliwości konstytucyjne oraz błędy formalne, jakie zawiera projekt.