Związkom zawodowym dziwić się nie sposób – ustawa gwarantuje podniesienie płac minimalnych nawet o 30-40 proc. (w niektórych, słabiej uposażonych, grupach zawodów). To, że najmniej zyskują (wręcz można powiedzieć, że tracą) lekarze specjaliści, nie jest problemem działaczy OPZZ, czy nawet związków zawodowych skupiających pracowników medycznych. Od swoich członków słyszą oni jedno – ustawa powinna wejść w życie jak najszybciej, bo co prawda odnosi się ona do płac minimalnych, ale dla lwiej części pracowników płace minimalne to po prostu płace realne. O jakichkolwiek większych podwyżkach mowy, ze względu na sytuację finansową placówek, nie ma. - Każdy zawód, który został wymieniony, musi mieć ukończone studia. W ubiegłym roku, jeszcze w czerwcu, około 20 tys. fizjoterapeutów otrzymywało pensje na poziomie 2,8-3,3 tys. zł brutto. Ludzie po studiach byli wynagradzani w takim przedziale – mówił Tomasz Dybek, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii. - W lipcu ta pensja wynosiła 4 168 zł. Procedując dalej tę ustawę, uzyskamy, że magister fizjoterapii od lipca bieżącego roku będzie miał 5,7 tys. zł. Ewolucja w ciągu trzynastu miesięcy wyniesie prawie 90 proc. Jesteśmy za tą ustawą. To nie jest wielki sukces i szczyt marzeń fizjoterapeutów, ale zrozumcie pracowników tych zawodów medycznych, które były pomijane – apelował. Nie wiadomo – bardziej do opozycji, czy przedstawicieli tych zawodów, które najmocniej krytykują ustawę, czyli lekarzy i pielęgniarek oraz położnych.
Posłowie opozycji dopytywali Ministerstwo Zdrowia o sposób zabezpieczenia środków na wypłaty podwyżek. Posłanka Elżbieta Gelert postulowała, by resort przedstawił dokładną i całościową informację na ten temat, bo pracodawcy na nieco ponad miesiąc przed wejściem ustawy w życie nie mają pojęcia, w jaki sposób otrzymają środki na jej realizację. W tle dyskusji podczas posiedzenia Komisji Zdrowia wybrzmiewał problem, że 7,2 mld zł, które ma kosztować realizacja ustawy tylko w drugim półroczu 2022 roku, to nie są wszystkie koszty, jakie ona generuje. W publicznych placówkach dyrektorzy liczą się z żądaniami płacowymi osób pracujących na podstawie umów kontraktowych oraz tych, których zawodów ustawa nie obejmuje w ogóle. A sektor prywatny podwyżki będzie musiał zrealizować ze środków własnych. - Nikt nie badał, jakie koszty to będą bezpośrednio dla podmiotów świadczących usługi prywatne. Jeżeli ustawa zakłada istotny wzrost wynagrodzeń na tych niższych stanowiskach, które są stanowiskami w gruncie rzeczy technicznymi, może dojść do sytuacji, w której zaczną się pojawiać pewnego rodzaju kominy płacowe, może dojść do faworyzowania niektórych grup pracowników, ponieważ jedni dostaną podwyżki, a drudzy nie – mówił Szymon Wiśniewski z Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. - To będzie prowadziło do tego, że wzrośnie koszt usług medycznych - tych, które są świadczone prywatnie – nie pozostawił wątpliwości.
Drugie czytanie projektu nowelizacji ma się odbyć w środę o 18.30. Głosowanie – prawdopodobnie w czwartek.