Teraz szpitale mogą zaoszczędzić na wysokich opłatach za dyżury lekarskie. Ale jeśli to zrobią, będą mieć problem z organizacją pracy. Lekarze bowiem ostrzegają, że stracą chęć do ich pełnienia. To z kolei sparaliżuje pracę szpitali.
Listopadowa uchwała Sądu Najwyższego pozwoli wielu szpitalom zaoszczędzić wydatki na wynagrodzenia lekarzy. Mogą bowiem zaliczać im godziny pracy podczas dyżuru w poczet podstawowego etatu. Nie zapłacą więc za dyżury specjalnej stawki. Lekarz otrzyma za nie tylko takie dodatki, jak za nadgodziny. Placówki muszą jednak tak zorganizować pracę, aby mieć lekarzy w ciągu dnia i jeszcze obsadzić nimi dyżury medyczne. Ale jak?
– Jest to praktycznie niemożliwe jeżeli tych dyżurów powinno być więcej niż 3–4 w miesiącu, co wynika z przepisów o czasie pracy – uważa Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Wyjściem musiałby być tzw. równoważny system czasu pracy, połączony z pracą zmianową, ale tej propozycji przeciwne jest środowisko lekarskie.
– To powoduje dezorganizację pracy oddziałów szpitalnych w ramach tzw. normalnej ordynacji – stwierdza szef OZZL.
– Chciałbym, abyśmy mieli świadomość, że kwestia rozliczania dyżurów lekarskich od wielu lat stanowiła przedmiot ożywionych sporów prawników, lekarzy i dyrektorów szpitali – podkreśla Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Przed uchwałą Sądu Najwyższego – przypomina – w identycznych sprawach zapadały rozbieżne orzeczenia w sprawie odpłatności za czas wolny udzielony lekarzowi po zakończeniu dyżuru.
– W tym sensie rola Sądu Najwyższego w ujednolicaniu wykładni przepisów jest nie do przecenienia. Ale nie będę ukrywał, że środowisko lekarskie liczyło na inną wykładnię – dodaje, choć zostawia sobie ostateczną ocenę do czasu przestudiowania argumentacji w pisemnym uzasadnieniu uchwały SN.
– Ja zawsze uważałem, że czas wolny, ustawowo zagwarantowany lekarzowi po zakończonym dyżurze, powinien być płatny i nie powinien być sztucznie „księgowany” na poczet wynagrodzenia przysługującego za dyżur. Ze stanowiska Sądu Najwyższego zdaje się jednak wynikać wniosek odmienny – mówi Hamankiewicz.
W kogo to uderzy?
Zdaniem szefa NRL, wyrok Sądu Najwyższego byłby łatwiejszy do zaakceptowania w kraju, w którym pracuje większa liczba lekarzy i gdzie są godziwe zarobki. – Natomiast w Polsce, nawet jeśli szpital zaoszczędzi na płacy za dyżury, to dyrektorowi szpitala będzie ciężko znaleźć nowych lekarzy gotowych pełnić dyżury. Lekarzy jest po prostu za mało – uważa Hamankiewicz.
– Dodatkowo, jeśli każdy dyżur uszczupla płacę zasadniczą, to trudno to uznać za czynnik motywujący do pełnienia dyżurów. Powstaje oczywiście pytanie: w kogo to uderzy? Pewnie, jak zwykle, w pacjenta – dodaje.
Przed podobnymi skutkami wyroku ostrzega też Krzysztof Bukiel: – Jeżeli uchwała będzie faktycznie stosowana, to spowoduje, że dyżury staną się znacząco mniej atrakcyjne pod względem finansowym. Co może spowodować, iż lekarze nie będą ich tak chętnie brać jak dotąd oraz częściej skorzystają z przysługującego im uprawnienia do limitu czasu pracy w tygodniu: maksymalnie 48 godzin z nadgodzinami (czyli z dyżurami). Jeżeli dyrektorzy zechcą skorzystać z możliwości obniżenia wynagrodzenia lekarzy, to może to zakłócić lub sparaliżować pracę szpitali.
Przewodniczący lekarskiego związku widzi jednak wyjście: sprawa może zostać rozwiązana w regulaminie wynagradzania lub regulaminie pracy szpitala, a nawet w indywidualnych umowach o pracę. Można w nich bowiem zawrzeć zapis, że godziny dyżuru nie są wliczane do normalnego czasu pracy. Nawet wówczas, gdy z powodu dyżuru norma czasu pracy nie jest wypracowana, a wynagrodzenie nie jest z tego powodu obniżane. – Czyli że wszystko pozostanie po staremu. Umowy indywidualne oraz postanowienia zakładowych regulaminów mogą być korzystniejsze dla pracownika niż ogólne przepisy prawa pracy – podkreśla szef OZZL.
Jest jeszcze inne wyjście
– Nas ta uchwała nie dotyczy, bo my mamy lekarzy na kontraktach – mówi Marek Nadkaniec, radca prawny Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie. I takich systemów organizacji pracy w szpitalach jest coraz więcej.
– Przechodzenie na dyżury kontraktowe będzie zapewne jeszcze szersze, a wówczas przepisy prawa pracy nie obowiązują. Oczywiście będzie to słabo zakamuflowane obejście prawa – uważa Krzysztof Bukiel.
Źródło: „Służba Zdrowia”