10 proc. Polaków, 20 proc. Europejczyków i 30 proc. Amerykanów robi sobie tatuaże. Czy taka ingerencja w naszą skórę jest bezpieczna?
To wbrew pozorom bardzo trudne pytanie, biorąc pod uwagę długą historię tatuowania skóry. Ciało człowieka nazwanego Ötzi, znalezione w Alpach południowego Tyrolu datowane jest na 5300 lat. Szczegółowe badania wykazały m.in., że jego skóra pokryta była bardzo licznymi tatuażami. Głównie były to kropki i linie, tworzące bardzo skomplikowane wzory. Badania archeologiczne i antropologiczne różnych kultur żyjących na świecie wskazują, że tatuaże były bardzo popularne. Choć w głównej mierze pełniły funkcję ozdobną i formę jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli wyrażania siebie miały też inne znaczenie. Określały między innymi przynależność do określonego plemienia oraz odgrywaną w nim rolę społeczną. Odkrycia wykazały także, że tatuaże często były wykonywane na skórze pokrywającej zdeformowane stawy. Tym samym przypuszcza się, że służyły one do identyfikacji miejsc, które kolejno poddawano zabiegom medycznym, w tym akupunkturze. W Europie popularność tatuaży zwiększyła się w XVIII wieku, głównie za sprawą marynarzy podróżujących po wyspach Pacyfiku, Azji czy Ameryce Południowej, którzy inspirowali się „zdobieniami” skóry, jakie posiadali mieszkańcy odwiedzanych krajów.
Każdy tatuaż to stosunkowo poważna ingerencja w skórę.
Po pierwsze, używa się tuszu, czyli syntetycznej substancji. Po drugie, aby zapewnić trwałość tatuażu, tusz należy wstrzyknąć (zdeponować) do skóry właściwej – miejsca bogato unaczynionego i unerwionego. W związku z tym, że tuszami są różnego rodzaju substancje chemiczne, mogą one powodować reakcje alergiczne, które mogą wystąpić w różnym czasie od wykonania zabiegu oraz różnie objawiać się na skórze. W krótkim czasie może wystąpić np. pokrzywka, a w późniejszym okresie może dojść do powstania zmian o charakterze wyprysku. To duży problem medyczny, bo w przeciwieństwie do np. farby do włosów, barwnika z tatuażu nie da się łatwo i szybko usunąć. Tym samym, objawy mogą się długo utrzymywać, nasilać i stawać się coraz bardziej dokuczliwe. Nie bez znaczenia są bardziej skomplikowane reakcje immunologiczne, które powstają w odpowiedzi na tatuaż. Polegają one na tworzeniu ziarniniaków, czyli zmian o charakterze nacieków – mogą one występować w skórze poddanej zabiegowi, ale także nawet w narządach wewnętrznych. W literaturze opisanych jest wiele przypadków sprowokowania przez tatuaż sarkoidozy. To choroba o nie do końca poznanej etiologii i patogenezie, ale właśnie polegająca na tworzeniu się w różnych miejscach organizmu ziarniniaków.
Nie należy także zapominać, że zabieg tatuażu polega na przerwaniu ciągłości skóry.
Tak i o ile warunki higieniczne w salonach tatuażu uległy w ostatnich latach znaczącej poprawie, to nadal zdarzają się przypadki zakażenia skóry, wymagające przyjmowania antybiotyku czy bardziej poważne zakażenia, w tym wirusami zapalenia wątroby B i C oraz HIV.
Z dużą ostrożnością należy podchodzić do wykonywania tatuaży u pacjentów ze schorzeniami dermatologicznymi, takimi jak łuszczyca, liszaj płaski czy atopowe zapalenie skóry. W tym ostatnim przypadku przewlekły stan zapalny skóry oraz nieprawidłowo działająca bariera naskórkowa mogą skutkować złym gojeniem po wykonaniu tatuażu i wspomnianymi zakażeniami. Z kolei łuszczyca charakteryzuje się tym, że drażnienie skóry (nawet zadrapanie) może spowodować wysiew zmian łuszczycowych. Zalecamy zatem pacjentom każdorazowo skonsultować się przed wykonaniem tatuażu z dermatologiem.
Ponadto, skóra pacjenta z licznymi tatuażami jest trudna do oceny dermatologicznej. Aktualnie mamy jeszcze niewiele doniesień naukowych na ten temat, ale wstępne dane wskazują, że rozpoznanie nowotworów skóry, takich jak rak podstawnokomórkowy, rak kolczystokomórkowy czy czerniak złośliwy stawiane jest znacznie później.
Ostatnie badania specjalistów ze Szwecji mówią, iż bez względu na liczbę, umiejscowienie i wielkość tatuaży wzrasta ryzyko zachorowania na chłoniaka. Dlaczego?
Wszystko wskazuje na to, że za ten proces odpowiedzialne są makrofagi. Są to specjalne komórki naszego układu immunologicznego, tzw. komórki żerne. Zjadają wszystko, co napotkają na swojej drodze, a jest obcym materiałem. Makrofagi bytujące w skórze rozpoznają tusz jako materiał obcy, zjadają go, a następnie wędrują z nim do najbliższych węzłów chłonnych, gdzie zaczyna się proces prezentacji tego obcego antygenu limfocytom. Limfocyty nie do końca wiedzą co z tym tuszem zrobić, ale skoro jest to materiał niepochodzący z organizmu, decydują się, żeby go zniszczyć. Potrzeba do tego dużych zastępów limfocytów. Zaczynają się więc one namnażać. I w pewnym momencie ten proces wymyka się spod kontroli, dodatkowo następuje jakaś mutacja, która skutkuje jeszcze większym namnażaniem limfocytów. W ten sposób pojawia się w węzłach chłonnych chłoniak – czyli już proces nowotworowy. Naukowcy ze Szwecji, na dużej grupie prawie 12 tys. pacjentów, wykazali istotnie większą częstość chłoniaków węzłów chłonnych u pacjentów, którzy mieli wykonany tatuaż. Ale jak to w medycynie bywa, obserwacje te wymagają potwierdzenia na jeszcze większej populacji.
Co właściwie zawiera tusz do tatuażu? Czy wszystkie jego składniki są bezpieczne?
Ciężko powiedzieć, że tusze do tatuażu są substancjami bezpiecznymi, a nawet obojętnymi dla zdrowia. Są w istocie substancje chemiczne takie jak węglowodory będące pochodnymi ropy naftowej, często zawierające dodatkowo różne metale jak nikiel, kadm, kobalt, chrom, miedź, aluminium czy mangan. Skład bardzo zależy od koloru tuszu. I tutaj najmniej bezpieczny wydaje się czerwony barwnik, który nierzadko zawiera także sole rtęci i cyjanki. Wiele wymienionych przeze mnie składników jest potencjalnie rakotwórczych. W latach 1938-2006 rocznie opisywano w literaturze naukowej 3 przypadki nowotworów skóry bez wątpliwości związanych z tatuażami. Natomiast od roku 2021 rocznie raportuje się takich przypadków już ok. 30.
Interesującym działaniem niepożądanym tatuażu, które bezpośrednio wynika właśnie ze składu wykorzystywanego tuszu, są objawy pieczenia, mrowienia, a nawet obrzęku i zaczerwienienia obszaru skóry, na której jest tatuaż, a poddanej badaniu rezonansem magnetycznym. Wynika ono z oddziaływania pola elektromagnetycznego na zawarte w tuszu metale.
Tusz generalnie jest ciałem obcym. Jak reaguje na niego organizm? Wykonanie tatuażu nie jest przecież bezbolesne ? Tuż po jego zrobieniu trzeba szczególnie dbać higienę skóry…
Skóra po wykonaniu tatuażu jest często podrażniona i nieco obrzęknięta. Należy szczególnie zadbać o jej właściwą pielęgnację. Do mycia warto stosować bezzapachowe preparaty, najlepiej syndety, takie jakie wykorzystuje się u pacjentów z np. atopowym zapaleniem skóry. Aby przyśpieszyć jej regenerację warto zastosować preparaty natłuszczające. I tutaj z doborem odpowiedniego preparatu może być problem. Większość z nich zawiera bowiem nawilżający mocznik i regenerujący tlenek cynku. Nigdy nie ma pewności, czy nie dojdzie do odbarwienia tuszu. Najlepiej więc sięgnąć po dermokosmetyki z prostym składem, np. na bazie ceramidów. Do 2 tygodni po wykonaniu tatuażu należy unikać wysiłku fizycznego. Pot może bowiem wywierać działanie drażniące na obszar skóry poddany tatuowaniu. Skórę należy także intensywnie chronić przed działaniem promieniowania UV (słońca). W pierwszym okresie po zabiegu celem jest zapobieganie nasilaniu podrażnienia, a później chodzi głównie o to, żeby nie doprowadzić do wyblaknięcia koloru tatuażu.
Istnieje pojęcie tatuażu medycznego, którym zakrywamy np. blizny. Jaka jest alternatywa? Tatuaże z henny?
Celem tatuaży kosmetycznych czy też kamuflujących jest zwykle przykrycie defektów skóry, takich jak jej odbarwienia, przebarwienia czy zmiany w jej strukturze. Chodzi tutaj bardziej o zmianę w odbiorze przez otoczenie tego defektu. Pamiętam pacjentkę, która postanowiła wykonać tatuaż w miejscu posiadanego linijnego keloidu. Tatuażysta wykonał na jej skórze przepiękną, kolorową ważkę, w taki sposób, że keloid stał się głową i tułowiem owada, a na otaczającej skórze „namalowano” skrzydła. Zawsze alternatywą może być makijaż korekcyjny, który jest powierzchowny i można go łatwo zmyć.
Z punktu widzenia naszego zdrowia, czy w ogóle warto robić tatuaże?
Z punktu naszego zdrowia odpowiedź brzmi, że nie. Już w naszym środowisku życia jesteśmy narażeni na tak wiele szkodliwych substancji, że myślę, że nie warto dokładać sobie kolejnych.