Kto z nas jeszcze kilka lat temu myślałby o jelitach – poza tymi, którzy musieli o nich myśleć z powodu diagnozy lekarskiej. Od niedawna kompletnie zmienia się nasze o nich nie tylko myślenie, ale także ich traktowanie. A wszystko za sprawą pani doktor Giulii Enders, której chciało się napisać wywrotową książkę, w której jelita nazwała najbardziej fascynującym organem naszego ciała.
To ona jako pierwsza opisała w „Historii wewnętrznej” w przystępny sposób, jak to się dzieje, że to co jemy, czyli co trafia do naszych jelit, wpływa na to, jakie mamy samopoczucie, czy nam się chce żyć czy nie bardzo, jak działa nasza pamięć, myślenie, jak reagujemy na emocje swoje i innych, co nas motywuje, jak oceniamy sytuację, jak oceniamy zachowania innych. Okazało się, że historia wewnętrzna każdego z nas w dużej mierze zależna jest od nas samych.
Coś, co wcześniej wyczuwano intuicyjnie, a potwierdzano, obserwując powrót lub nie do zdrowia, lepszej kondycji, od 2011 roku na podstawie eksperymentów naukowych stwierdzono ponad wszelką wątpliwość: wpływając na florę bakteryjną jelit, wpływamy na swój sposób myślenia, a co za tym idzie – zachowania. Okazało się, że przy dostarczeniu do jelit odpowiednich bakterii zmienia się poziom hormonów stresu, poprawia się motywacja, zdolność uczenia się i pamięć.
Ważny narząd zmysłu
Dzieje się tak dlatego, że jelita są największym, bo o największej powierzchni, narządem zmysłu w naszym ciele. Jeśli kiedykolwiek myśleliście o nich: flaczki, to duży błąd. Ta powierzchnia to pole pokryte szczelnie siecią komórek nerwowych. To dzięki nim pokarm, który spożywamy „tłumaczony” jest na emocje, które przeżywamy. Najprościej zaobserwować to można u niemowlęcia: kiedy płacze, jak reaguje, kiedy jest najedzone i spokojnie zasypia; jak z wiekiem reaguje na kolejne wprowadzane do jego menu pokarmy. Bo kolejne wprowadzane do diety pokarmy to budowanie własnej mikrobioty, czyli flory bakteryjnej, która zasiedla przewód pokarmowy i wpływa na funkcjonowanie nie tylko organizmu. Ona wpływa na funkcjonowanie całego człowieka.
Cenne kilogramy
Dwa kilogramy bakterii na kilkudziesięciu metrach jelit. Wspomagają myślenie, odchudzanie, poprawiają nastrój. Źle reagują na chemię w każdej postaci: i tę spożywaną w wysoko przetworzonych produktach, i tę, której używamy do pielęgnacji oraz dbania o czystość w domu. Sterylne życie jej nie sprzyja – im bardziej o nie dbamy, tym większe ryzyko alergii, cukrzycy, otyłości, zwłaszcza u dzieci. Przełomowe badania na ludziach, które raz na zawsze pokazały, jak ważny dla naszego życia i zdrowia jest stan naszych jelit zostały przeprowadzone wcale nie tak dawno, bo w 2013 roku. To dlatego nasi dziadkowie i rodzice nigdy wcześniej o tym nie słyszeli i musieli kierować się intuicją. Dwa lata po badaniach przeprowadzonych na myszach naukowcy zdecydowali się na badania na ludziach. Po czterech tygodniach przyjmowania mieszanki wybranych bakterii u badanych nastąpiły zmiany w mózgu w obszarach odpowiedzialnych za emocje, przetwarzanie informacji oraz odczuwanie bólu.
Nie będziemy się temu tak dziwić, jeśli przypomnimy sobie, jak po zjedzeniu czegoś nieświeżego, za to mocno doprawionego, nasz żołądek zareagował zatruciem. Jak po spożyciu alkoholu odczuwamy kaca, czyli także zatrucie, tylko inaczej nazywane. Zatrucie w przewodzie pokarmowym, które wpływa na całego człowieka – również na samopoczucie. Leczenie odbywa się także przez podawanie pokarmów i napojów – czyli przez przewód pokarmowy. To, co zostało zdewastowane, musi ulec odbudowie. A nasz przewód pokarmowy potrafi zdziałać cuda, jeśli odrobinę mu w tym pomożemy.
Psychiczny link
Dziś lekarze wiedzą już ponad wszelką wątpliwość, że leczenie takich chorób jak depresja, stany lękowe czy bezsenność – uważanych dotąd za przypadłości psychiczne, czyli kierowane do leczenia u psychiatry lub psychoterapeuty, wspomagać należy odpowiednią dietą. Dlatego w nowocześnie prowadzonych ośrodkach leczenie tego rodzaju zaburzeń konsultowane jest między innymi z dietetykami. Okazuje się bowiem, że na przykład osoby z zespołem jelita drażliwego są znacznie bardziej podatne na stany lękowe czy depresję, i nie wynika to ani z ich przeżyć, ani obciążeń genetycznych. Wynika z zakłóceń w przekazywaniu informacji na linii jelita–mózg i leczenie od tego należy zacząć.
Ale jednym z czynników najczęściej w naszym świecie mających wpływ na tę komunikację jest stres. Zobaczmy, jak to tłumaczy dr Giulia Enders:
„Gdy mózg zmaga się z ważnym problemem (np. z presją czasu czy złością), dąży do jego rozwiązania. W tym celu zaś potrzebuje energii, którą pożycza przede wszystkim właśnie od jelit. Poprzez tak zwane nerwy sympatyczne do jelita trafia informacja o tym, że «na górze» zapanował właśnie stan wyjątkowy, dlatego «dół» w drodze wyjątku musi się podporządkować. W całym układzie pokarmowym oszczędza się więc energię przeznaczoną na trawienie, wydziela mniej śluzu i ogranicza dopływ krwi”.
Wyczerpana cierpliwość
System ten nie sprawdza się jednak na dłuższą metę. Jeśli mózg przez cały czas donosi o „stanach wyjątkowych”, cierpliwość jelit się wyczerpuje. Wówczas i one czują się w obowiązku raz czy drugi wysłać do mózgu nieprzyjemny sygnał – inaczej cała zabawa będzie trwała w nieskończoność. Dopada nas wtedy nieustępujące zmęczenie, cierpimy na utratę apetytu, złe samopoczucie lub biegunkę. Podobnie jak w przypadku torsji na tle nerwowym, również w tej sytuacji jelita starają się pozbyć pożywienia – wszystko po to, by mózg przestał podbierać im energię. Tyle tylko, że fazy silnego stresu mogą trwać o wiele dłużej niż przejściowe zdenerwowanie, które skłania nas do wymiotów. A zbyt długie poświęcanie się jelit w imię wyższego dobra pociąga za sobą negatywne skutki. Niedostateczne ukrwienie i cieńsza warstwa ochronnego śluzu osłabiają ich ścianki. Znajdujące się tam komórki odpornościowe wydzielają wówczas w zwiększonych ilościach substancje sygnałowe, które sprawiają, że jelita stają się coraz bardziej wrażliwe, przyczyniając się tym samym do obniżenia progu pierwszej bariery. Fazy stresu oznaczają czerpanie energii na kredyt – a jak wiadomo, zawsze lepiej roztropnie gospodarować posiadanymi zasobami niż na prawo i lewo zaciągać długi.
Dbajmy więc i o to, co i kiedy jemy, ale także w jakim nastroju i towarzystwie, bo one także mają wpływ na „dopieszczanie” naszych trzewi.
A gdy czujemy, że nasza dieta nie daje rady, warto wspomóc organizm odpowiednimi i bardzo, na dzień dzisiejszy, skutecznymi probiotykami. Przyjmowane przez kilka tygodni skutecznie regulują poziom bakterii koniecznych dla zachowania zdrowia emocjonalnego. Zawsze warto sprawdzić kompozycję i ilość szczepów.
Źródło: „Smak Zdrowia” 12/2018 (czasopismo dostępne w wybranych aptekach i placówkach medycznych)