Nawet w futbolu, jak w życiu realnym kierownik ma więcej i lepiej. Jeśli wierzyć reklamom Opla Piszczek, Błaszczykowski i Lewandowski muszą się zadowolić jedną Astrą. Tymczasem Jurgen Klopp, trener, pławi się w komforcie samotnie powożąc Insignią.
Brak równości rażący, ale łatwy do naprawy. Na dodatek stosunkowo małym kosztem. Wystarczy panom podstawić Zafirę. Pełen komfort i duuużo miejsca. Tak dużo, że wystarczyłyby dwie Zafiry na całą pierwszą jedenastkę Borussi Dortmund. I zostałoby jeszcze miejsce dla trzech zawodników zapasowych. Ale pod warunkiem, że Klopp sięgnąłby po juniorów. Dwa fotele w dodatkowym, trzecim rzędzie nie nadają się dla dorosłych. A w każdym razie nie do dłuższych podróży.
Zafira jest tak rodzinna, że mogłaby trafić do rządowych programów zwiększania dzietności. Mnóstwo przestrzeni, wielki bagażnik i komfortowe fotele z możliwością praktycznie dowolnej aranżacji wnętrza. Panoramiczna przednia szyba jest jak czapka z daszkiem. Przesuwasz ruchomą podsufitkę i szklany sufit sięga do połowy dachu. Ruch odwrotny i wszystko wraca na właściwe w samochodach miejsce skutecznie chroniąc przed nadmiarem światła.
136-konny, choć niewielki (1,6) diesel ciągnie auto skutecznie i niedrogo (patrz spalanie). O ściganiu się i ostrym wchodzeniu w zakręty nawet nie myślimy. Nie o to chodzi w tym aucie. Zafira daje to, co powinna. Nawet przy autostradowych 140 km/h żaden hałas nie zagłusza rozmowy, auto spokojnie płynie, przy tym bez obaw o stabilność i tor jazdy. Wyposażenie w wersji Cosmo daje wszystko od nawigacji i kamery cofania po systemy antykolizyjne.
Dzięki Zafirze zrozumiałem wreszcie co znaczy „gender” – ojciec, matka, dzieci, kanapa i gadżety z dużego pokoju. Plus szafa z tym co niezbędne. Wszystko razem na 4 kołach. Bez rozróżniania płci. W każdym razie do pierwszej sprzeczki o technikę jazdy…