Do gabinetu wchodzi młoda osoba. Przed sobą widzę piękną dziewczynę mającą naście lat. Uśmiecha się od progu, jednakże jest to dość nerwowy uśmiech, w oczach dostrzegam smutek. Po kilkudziesięciu minutach rozmowy odkrywa nieśmiało przede mną swoje poranione ręce. Ręce, na których już zawsze będą blizny skrywające ból. Będące, jak w wielu podobnych przypadkach, wyrazem ogromnego cierpienia psychicznego, rozpaczy, która osiągnęła poziom tak głęboki, że znalazła ujście w okaleczeniu dającym chwilowe ukojenie.
Z roku na rok odnotowuje się coraz więcej samouszkodzeń wśród młodzieży. Problem dotyczy ok. 4 proc. populacji młodzieży szkolnej, a 21 proc. populacji młodzieży hospitalizowanej.
Samouszkodzeń (SU) trzykrotnie częściej dokonują dziewczęta niż chłopcy. Dysproporcja ta prawdopodobnie wynika z różnicy pomiędzy płciami w przeżywaniu i doświadczaniu własnej cielesności w wieku dojrzewania. Amerykańscy lekarze szacują, iż 15–22 proc. nastolatków przynajmniej raz w życiu sprawiło sobie rozmyślnie ból bądź celowo się zraniło. W Polsce w ostatnich latach odnotowuje się niepokojący wzrost samouszkodzeń wśród młodzieży.
SU – co znaczy ten termin
Samouszkodzenie to inaczej: samookaleczenie, autoagresja, samozniszczenie, autodestrukcja. Według amerykańskiego psychiatry Armando Favazzy za samouszkodzenie uznaje się powszechnie nieakceptowane akty bezpośredniej autodestruktywności, w których jednostka zmierza do wyrządzenia sobie natychmiastowej szkody, przedmiotem ataku staje się własne ciało, przy czym działanie pozbawione jest zamiaru samobójczego.
Samouszkodzenia dzielimy na wielkie, stereotypowe i umiarkowane.
Samouszkodzenia wielkie: to np. autokastracja czy obcięcie kończyny (występują zazwyczaj w psychozach i silnych stanach upojenia alkoholowego).
Samouszkodzenia stereotypowe: to rytmiczne i częste uderzanie głową np. w ścianę (często towarzyszą autyzmowi, upośledzeniu umysłowemu oraz psychozom).
Samouszkodzenia umiarkowane: najczęściej występujące (towarzyszą osobowości typu borderline, zaburzeniom odżywiania i in.). Występują w dwóch formach:
- kompulsywne: polegają na wielokrotnym powtarzaniu tej samej czynności, często mają charakter czynności zrytualizowanej (wyrywanie włosów z głowy, wyciskanie skóry) lub zautomatyzowanej (skubanie i drapanie zmian skórnych);
- impulsywne: polegają na nacinaniu skóry ostrymi narzędziami, przypalaniu skóry, zadawaniu sobie ciosów, drapaniu się, gryzieniu, nakłuwaniu ciała. Zazwyczaj towarzyszą bardzo silnemu napięciu. Osoba dokonująca samouszkodzeń, skupia się głównie na ramionach, przedramionach, udach.
Ból fizyczny zamiast psychicznego
Specjaliści uznają samouszkodzenia za akt komunikacji z otoczeniem, chęć zwrócenia uwagi na swój stan, wołanie o pomoc. W wielu przypadkach osoby, które się okaleczają, odczuwają z tego powodu ogromny wstyd, liczą się także z odpychającą reakcją otoczenia. Często słyszę od moich młodych pacjentów: „sama się oszpeciłam, wiem, jakie to odrażające”.
W związku z ogromnym wzrostem liczby młodzieży, która w ten sposób okalecza swoje ciało, wiele krajów podjęło badania, mające na celu wyjaśnienie przyczyn samouszkodzenia. Wynika z nich, iż w obecnych czasach wielu nastolatków nie radzi sobie z napięciem psychicznym, odrzuceniem, problemami dnia codziennego. W trudnych dla nich momentach, kiedy odczuwają silną potrzebę rozładowania napięcia emocjonalnego, sięgają po drastyczne środki, które mają na celu zamianę bólu psychicznego na ból fizyczny.
Obecnie u około połowy nastolatków przyjmowanych na oddziały psychiatrii w Polsce zauważa się tendencję do zachowań autodestruktywnych.
Zerwane więzi
Samouszkodzenia częściej występują u młodzieży doświadczającej zaburzeń nerwicowych, psychotycznych i depresyjnych. Wśród badanych około 11-18 proc. było ofiarami przemocy seksualnej bądź fizycznej. Ogromne znaczenie ma sytuacja rodzinna – stan więzi pomiędzy członkami rodziny, wsparcie, choroby alkoholowe jednego lub dwojga rodziców, choroby psychiczne, śmierć bliskich osób. Większość młodych ludzi, którzy trafiają do mnie z zachowaniami autodestruktywnymi, skarży się na poczucie osamotnienia i brak zrozumienia w rodzinie. Czują się odcięci od rodziny, często doświadczają bardzo silnych ambiwalentnych uczuć wobec rodziców, nie widzą szansy na poprawę relacji. Ci z nich, którzy mają grono znajomych czy przyjaciół, ich właśnie uważa za swoją rodzinę. Mówią, że to rówieśnicy trzymają ich jeszcze przy życiu. Nierzadko towarzyszą im myśli samobójcze, planują ucieczkę z domu bądź marzą o momencie, gdy wyprowadzą się od rodziców.
Zdawałoby się, że w ich domach muszą dziać się straszne rzeczy – przemoc fizyczna, psychiczna, nadmierna presja, wykorzystywanie. Zapewne w części przypadków tak jest, ale istnieje też wielu rodziców, którzy nie dają sobie rady z problemem, choć często bardzo się starają – zmieniają dziecku szkołę, zapewniają wspaniałe warunki, szukają najlepszych psychologów i psychiatrów. Niestety, sami nie potrafią odnaleźć drogi do własnego dziecka. Pozostają z myślami: „Co poszło nie tak”, „Kiedy to się zaczęło”, „Co mogłem zrobić, aby to powstrzymać”. Żyją w lęku, nieraz w rozpaczy, czując, że tracą kontakt z dzieckiem. Odczuwają smutek, rozpacz, frustrację, bezsilność.
Czy istnieje droga powrotu młodego człowieka do siebie i najbliższych? Jest to droga trudna, bolesna i długa, często, gdy mamy do czynienia z nerwicą, psychozą i ciężką depresją, podparta farmakologią. Oto kilka rad, jak rozpoznać symptomy samookaleczania i jak zachować się w stosunku do osoby, u której je zaobserwujemy.
Sygnały, na które należy zwrócić uwagę:
- blizny, zadrapania, skaleczenia o niewiadomym pochodzeniu;
- ślady krwi na ubraniu;
- liczne, częste opatrunki;
- noszenie ubrań z długimi rękawami i nogawkami, również nieadekwatnie do pogody;
- unikanie aktywności fizycznej, podczas której rany mogłyby zostać odsłonięte;
- noszenie przy sobie ostrych narzędzi (żyletki, pinezki, agrafki);
- spędzanie długiego czasu w miejscach odosobnionych, np. w toalecie.
Jak się zachować?
Zastanów się dogłębnie nad sytuacją dziecka, które podejrzewasz o samookaleczanie. Zwróć uwagę na jego sytuację rodzinną i szkolną, kontakty z rówieśnikami.
Jeśli jest to twoje dziecko lub dziecko, które dobrze znasz, spróbuj z nim porozmawiać. Rozmowa powinna być pełna empatii i zrozumienia. Powstrzymaj się od wydawania sądów, oceniania. Bądź wsparciem dla dziecka, okaż mu wyrozumiałość, otwartość, chęć pomocy. Powinno wiedzieć, że jesteś dla niego, gdyby cię potrzebowało. Nie zniechęcaj się, nawet jeśli za pierwszym razem nie będzie chciało rozmawiać, nie naciskaj, ale podkreśl swoją gotowość do rozmowy w dowolnej chwili. Powiedz dziecku, że każdy w życiu ma trudne chwile i każdy ma prawo sobie z nimi nie poradzić, natomiast ty jesteś dla niego, po to, aby go wysłuchać i pomóc. Okaż, że może ci zaufać i powiedzieć, skąd wzięły się blizny.
Podczas rozmowy nie dyskutuj z dzieckiem, bądź cierpliwy, empatyczny, troskliwy. Nie krytykuj. Powiedz, że każdy ma prawo do swoich emocji, a żadna emocja nie jest zła – emocje są dla nas informacją o tym, co czujemy w danej chwili. Można nauczyć się radzić sobie z nimi, rozumieć je, dzielić się emocjami z innymi.
Jeśli osoba, u której zauważyłeś samookaleczenia nie jest twoim dzieckiem, wesprzyj ją w tym, aby podzieliła się swoimi problemami z opiekunami. Możesz zaproponować jej wsparcie w postaci swojej obecności podczas takiej rozmowy.
Jeśli dostrzeżesz ryzyko zagrożenia samobójstwem, konieczna jest konsultacja psychiatryczna. W innym przypadku zachęcam do terapii psychologicznej, która w wielu sytuacjach okazuje się niezbędna.
Autorka jest psychologiem klinicznym. Prowadzi terapię indywidualną dzieci i młodzieży.
Źródło: „Smak Zdrowia” 6/2018 (czasopismo dostępne w wybranych aptekach i placówkach medycznych)