Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
„Służba Zdrowia”

Zwalczanie epidemii chorób zakaźnych na przestrzeni wieków

MedExpress Team

Martyna Tomczyk

Opublikowano 30 września 2021 14:39

Zwalczanie epidemii chorób zakaźnych na przestrzeni wieków - Obrazek nagłówka
Fot. Getty Images/iStockphoto
Z dr Katarzyną Pękacką-Falkowską z Katedry i Zakładu Historii i Filozofii Nauk Medycznych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, na temat historii zwalczania epidemii w Polsce i na świecie, rozmawia Martyna Tomczyk.

Martyna Tomczyk: Jak w przeszłości – jeszcze przed wynalezieniem szczepionek – zwalczano epidemie na świecie, w tym w Polsce?

Katarzyna Pękacka-Falkowska: Z epidemiami chorób zakaźnych walczono przez wieki na różne sposoby: począwszy od stosowania metod religijnych – na przykład organizowania procesji i wznoszenia modlitw do świętych patronów chroniących przed zarazą – przez metody administracyjne, na przykład ograniczanie ruchu ludności, wprowadzanie kwarantann i przymusową izolację chorych – na metodach paramedycznych i medycznych kończąc. W tym ostatnim przypadku trzeba pamiętać, że przez wieki w różnych częściach Europy wydawano specjalne druki przeciwepidemiczne dla ludności, których autorami byli lekarze i nierzadko chirurdzy. W takich publikacjach między innymi informowano, w jaki sposób można chronić się przed zachorowaniem, jak wyglądają objawy choroby, a także skąd pozyskiwać autoryzowane medykamenty, wszak w trakcie epidemii pojawiali się także liczni szarlatani, którzy oferowali swoje usługi przerażonym mieszkańcom zagrożonych terytoriów. Ponadto medycy i chirurdzy wchodzili w skład powoływanych przez władze służb przeciwepidemicznych walczących z zarazami. W Polsce metody zwalczania epidemii nie różniły się znacząco od tych stosowanych na kontynencie. Trudno jest więc mówić o jakiejś polskiej specyfice walki z epidemiami chorób zakaźnych – ewentualne różnice wynikały z różnic konfesyjnych. Na przykład luteranie odrzucali kult świętych, zatem nie modlili się o ustanie epidemii za wstawiennictwem św. Rocha, św. Sebastiana czy św. Rozalii, co z kolei czynili katolicy.

M.T.: Czy coś wiadomo na temat stosunku ludności do metod administracyjnych i policyjno-medycznych?

K.P.F.: Stosunek ludności do tych metod był ambiwalentny. Jeżeli jakieś zakazy – na przykład zakaz handlu czy podróżowania – godziły w interes indywidualny danej osoby, nierzadko je łamano. To samo dotyczyło nakazu informowania odpowiednich władz o zarażonych. Rodziny chorych w obawie przed konsekwencjami – na przykład kilkutygodniową izolacją wszystkich domowników czy natychmiastowym przeniesieniem chorego do lazaretu, instytucji owianej złą sławą – zatajały takie informacje.


M.T.: Jaka była skuteczność tych metod?

K.P.F.: Przed wynalezieniem szczepień ochronnych i odkryciem antybiotyków najefektywniejsze były metody administracyjne. Wiele z nich było procedurami z obszaru tzw. policji medycznej, którą, upraszczając i nie wchodząc w szczegóły, można by przyrównać do społecznej instytucji zdrowia publicznego w szerokim sensie.

M.T.: Kiedy i w jakim kontekście epidemiologicznym wynaleziono pierwszą szczepionkę?

K.P.F.: Historia szczepień ochronnych wiąże się z dziejami ospy prawdziwej – choroby zakaźnej towarzyszącej ludziom od czasów starożytnych – oraz osobą Edwarda Jennera, wiejskiego lekarza żyjącego w Anglii na przełomie XVIII i XIX w. Wielu historyków medycyny uważa, że do czasu wynalezienia szczepionki przez Jennera, ospa prawdziwa mogła zabić nawet 10% populacji, nie wspominając o tym, że tysiące osób, które ją przeszły, pozbawiła wzroku i uczyniła inwalidami. Nie dziwi zatem, że o wprowadzonej przez Anglika wakcynacji (od łac. vacca – krowa) w XIX w. wielokrotnie pisano, że jest to „największe dobrodziejstwo dla rodzaju ludzkiego”.

M.T.: Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej na ten temat?

K.P.F.: Mieszkający w jednym z miasteczek hrabstwa Gloucestershire Jenner zauważył, że dojarki, które zarażają się ospą krowią od zwierząt, albo w ogóle nie chorują na ospę prawdziwą, albo przechodzą tę chorobę bardzo łagodnie. Żeby sprawdzić, czy zarażenie krowianką rzeczywiście chroni przez zarażeniem ospą prawdziwą albo jej ciężkim przebiegiem, medyk w 1796 r. przeprowadził eksperyment polegający na przeszczepieniu ropy z ciała zarażonej krowianką Sary Nelmes na ośmioletniego chłopca Jamesa Phippsa, którego po pewnym czasie zaraził z kolei ospą prawdziwą. I voilà; okazało się, że Jenner miał rację; że przeszczepienie „wakcyny” na zdrowego człowieka może uchronić go przed ciężkim przebiegiem choroby oraz inwalidztwem albo śmiercią. Widząc doniosłość swojego odkrycia, lekarz przeprowadzał kolejne próby na mieszkańcach okolicy, które potwierdziły jego wstępne przypuszczenia, i na tej podstawie opracował książeczkę An inquiry into the causes and effects of the variolae vaccinae etc. wydaną w 1798 r. Niemal natychmiast uczeni i politycy okrzyknęli odkrycie Anglika przełomem. Przy czym nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że dzięki wakcynacji ospa prawdziwa stanie się pierwszą w dziejach chorobą zakaźną, którą uda się eradykować.

M.T.: Czy to przełomowe odkrycie zostało przyjęte z entuzjazmem?

K.P.F.: Stosunek ludności do wakcynacji, a więc szczepienia krowianką, był ambiwalentny i dotyczyło to w zasadzie wszystkich terytoriów, na których ją stosowano. Wiele osób, w tym berliński lekarz Marcus Herz, twierdziło, że jest to próba „zbydlęcania” ludzi, bowiem do ciała człowieka nie tylko wszczepia się substancję pochodzącą od bydlęcia, ale i samych ludzi – poddawanych masowym szczepieniom nierzadko wbrew ich woli – traktuje się jak bydło. Z kolei królewiecki filozof Immanuel Kant utrzymywał, krytykując rząd pruski i jego politykę szczepień, że nie wolno narażać na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia pewnej części społeczeństwa tylko po to, aby jego druga część mogła utrzymać zdrowie.
O niemoralności inokulacji pisali także niektórzy zaangażowani społecznie publicyści z epoki, acz ich głosy odnosiły się przede wszystkim do wariolizacji. Mało kto dziś bowiem pamięta, że w XIX w. do przenoszenia materiału do szczepienia wykorzystywano chętnie sieroty, niewolników i więźniów. Na przykład w 1804 r. na Jawę materiał potrzebny do szczepienia tamtejszej ludności dostarczono w taki sposób, że niewolnice z małymi dziećmi umieszczono w ładowniach wielkiego żaglowca, który skierowano na Mauritius, gdzie następnie celowo pozarażano wszystkie dzieci. Po powrocie na Jawę materiałem pobieranym wyłącznie od tych maluchów, które lekko przechodziły chorobę, zaczęto szczepić osoby znajdujące się w strukturze społecznej znacznie wyżej.

M.T.: Jaka jest różnica między wakcynacją a wariolizacją?

K.P.F.: Na długo przed wakcynacją w Anglii praktykowano wariolizację (od łac. variola – ospa). Metodę tę – polegającą na celowym zarażaniu ludzi zdrowych wydzieliną ropną pobieraną od chorych, którzy lekko przechodzą czarną ospę – stosowano od stuleci w Chinach, Indiach i Afryce. Natomiast około roku 1670 metoda ta upowszechniła się w imperium otomańskim dzięki kupcom czerkieskim, którzy sprzedawali do tamtejszych haremów swe słynące z urody rodaczki. Czerkieskie dziewczęta wariolizowano we wczesnym dzieciństwie po to, aby zachowały swoją idealnie gładką skórę. Będące rezultatem choroby „dzioby ospowe” oraz ślepota mogły bowiem raz na zawsze zniszczyć cenny żywy towar. Nie dziwi zatem, że na temat moralnej dwuznaczności wariolizacji wypowiadało się wielu oświeceniowych myślicieli, między innymi Voltaire, który w Listach filozoficznych wprost napisał, że wariolizacja zrodziła się przede wszystkim z chęci zysku.
Tak czy inaczej, wariolizacja trafiła do Anglii dzięki lady Mary Wortley Montagu, żonie angielskiego ambasadora w Konstantynopolu, która kazała w ten sposób zabezpieczyć przed chorobą własne dzieci. Po powrocie do ojczyzny kobieta, która sama przeszła ospę i została przez nią zeszpecona, zaczęła propagować nową metodę ochronną wśród londyńskiej socjety. W wyniku jej starań oraz różnych zbiegów okoliczności w 1721 r. przeprowadzono eksperyment wariolizacyjny na sześciu więźniach z Newgate, który potwierdził skuteczność zachwalanej przez arystokratkę techniki. Jego świadkiem był między innymi pochodzący z Mazur młody lekarz Matthias Boretius. Za pośrednictwem Boretiusa oraz jego opiekuna, sekretarza Royal Society, Hansa Sloane’a, informacje o przebiegu i wynikach eksperymentu trafiły niebawem do Gdańska – i dwoje swoich najmłodszych dzieci zabezpieczył w ten sposób przed ospą słynny kolekcjoner Johann Philipp Breyne. Z kolei pół wieku wcześniej ospę prawdziwą między małymi mieszkańcami Torunia „transplantował”, bo właśnie takiego pojęcia używali ówcześni medycy, jeden z tamtejszych lekarzy miejskich, Simon Schultz. Schulz mógł dowiedzieć się o metodach wariolizacji podczas pobytu w Lejdzie dzięki kontaktowi z niderlandzkimi kupcami.
Na zakończenie warto nadmienić, że w imperium brytyjskim wariolizacji jako metody niebezpiecznej zakazano raz na zawsze w 1840 r.

M.T.: Jakie były kolejne szczepionki?

K.P.F.: Do stworzenia kolejnej szczepionki, tym razem już w laboratorium, musiało minąć 85 lat. W 1881 r. Ludwik Pasteur opracował szczepionkę przeciwko wąglikowi, a cztery lata później – przeciwko wściekliźnie. Także dzięki jego konkurentowi Robertowi Kochowi, jednemu z ojców mikrobiologii, badania nad szczepieniami zaczęły nabierać tempa. W 1914 r. stworzono szczepionkę przeciwko krztuścowi, w 1926 r. – przeciwko błonicy, a w 1938 r. – przeciwko tężcowi. Szczepionka DTP chroniąca przed zachorowaniem na trzy wspomniane przeze mnie choroby powstała 10 lat później, w 1948 r. Była to pierwsza szczepionka skojarzona. W 1921 r. opracowano szczepionkę BCG przeciwko gruźlicy – stosowana jest do dzisiaj. W trakcie II wojny światowej, w 1941 r., stworzono pierwszą szczepionkę przeciwko grypie. Lata 50. to z kolei burzliwa historia szczepionek przeciwko polio oraz rywalizacji między Albertem Sabinem, Jonasem Salkiem i Hilarym Koprowskim. Jonas Salk nigdy nie opatentował swojej szczepionki przeciwko polio, gdyż uważał, że powinna być ona jego darem dla ludzkości. Z kolei w 1992 r. Hilarego Koprowskiego w prasie popularnej oskarżono o to, że swoją szczepionką sprowadził na ludzi nieznaną dotąd chorobę, AIDS. W latach 60. powstały szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce. Czterdzieści lat temu wprowadzono szczepionkę przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, natomiast w latach 90. – przeciwko ospie wietrznej i rotawirusom. Nasze stulecie to szczepionki przeciwko zapaleniu wątroby typu A, pneumokokom i – co oczywiste – SARS-CoV-2. Można wyliczać i wyliczać.

M.T.: Kiedy, gdzie i na jakich zasadach zostały wprowadzone pierwsze obowiązkowe szczepienia ludności?

K.P.F.: Już w 1805 r. orędowniczką obowiązkowych szczepień stała się siostra Napoleona, Eliza Bonaparte. W 1853 r. w Wielkiej Brytanii wydano ustawę, która czyniła wakcynację obowiązkową wśród dzieci do 3 miesiąca życia; rodzicom, który nie zgadzali się na szczepienie groziła grzywna lub kara więzienia. Jednakże już na początku XX w., w wyniku coraz głośniejszych głosów antyszczepionkowców, wprowadzono na Wyspach kolejną ustawę, która tym razem zwalniała z obowiązku wakcynacji te dzieci, których ojcowie złożyli oświadczenie, iż są przekonani, że szczepienie może zaszkodzić ich latorośli. Z kolei w cesarstwie niemieckim ustawę wprowadzającą przymusowe szczepienia dzieci przeciwko ospie prawdziwej ogłoszono w 1874 r., trzy lata później rozszerzając ją na dorosłych.

M.T.: A jak było w Polsce?

K.P.F.: Na ziemiach polskich pod zaborami najwcześniej, bo już w 1811 r., przymusem szczepień objęto dzieci z Księstwa Warszawskiego. Tylko te z nich, które przechorowały ospę prawdziwą albo miały zaświadczenie o zaszczepieniu, mogły zostać przyjęte na naukę do gimnazjum czy liceum.

M.T.: Czy w przeszłości istniało w niektórych krajach coś podobnego jak obecne „paszporty sanitarne”?

K.P.F.: Tak, w minionych wiekach istniały zarówno „paszporty sanitarne” w wąskim znaczeniu, jak i „paszporty szczepionkowe”. Paszporty szczepionkowe wprowadzono wraz ze szczepieniami przeciwko ospie prawdziwej. Jeszcze wcześniej podczas epidemii dżumy używano tzw. paszportów zdrowia, potwierdzających, że dana osoba przyjeżdża z terytoriów wolnych od epidemii. Wracając jednak do zaświadczeń dla zaszczepionych. Już w statucie założonego w 1808 r. w Wilnie Instytutu Wakcynacji wprost pisano, że wszystkie zaszczepione przez tę organizację osoby „dostaną zaświadczenie, jako ich wakcyna była prawdziwa, i upewnienie, że są bezpieczni od ospy”.

M.T.: Czy coś wiadomo nt. na temat pierwszych ruchów antyszczepionkowych?

K.P.F.: Jak wspomniałam, ruchy antyszczepionkowe narodziły się wraz ze szczepieniami; są to najstarsze ruchy antynaukowe, które współcześnie – przede wszystkim wskutek wzrostu nastrojów anyintelektualnych w społeczeństwie oraz dzięki nowym możliwościom samoorganizacji za pośrednictwem Internetu – nieustannie rosną w siłę.

Źródło: „Służba Zdrowia” 9/2021

Tematy

epidemie / pandemie

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także